Barcelona po meczu w Madrycie w którym zagrała bardzo przeciętnie, grała coraz gorzej( wyjątkami 3-1 z PSG i 1-0 z Valencią). A kulminacją słabej gry był mecz z Realem Sociedad 4 stycznia przegrany przez Barcę 0-1. I ten wynik to najniższy wymiar kary. Oczywiście po tej 'wpadce' od razu odezwały się gazety które zaczęły wyciągać konflikty z szatni, ultimatum Leo itd. I kiedy wydawało się, że Enrique zostanie zwolniony, nagle wszystko się zazębiło. Pojęcia nie mam co się stało po tym nieszczęsnym Sociedad, ale Barcelona zaczęła nagle grać tak jak powinna. Nie dowiemy się raczej czy to pogodzenie się Messiego z Enrique, czy Enrique nagle zrozumiał że nie zawsze rotacje są okej czy to ktoś z tylnego fotela steruje zespołem. A może to była zaplanowana zwyżka formy? Meczami z Elche( 4 mecze w krótkim odstępie, bilans 18-0) i Atletico( 3 mecze, trzy przekonujące wygrane) Barcelona pokazała, że z nią nadal się musi liczyć każdy. Szczególnie meczami z Atleti Barca mi zaimponowała. Drużyna Enrique ma dużą łatwość dostosowywania się do gry rywala, czego nie potrafiły drużyny Taty Martino czy Tito. Barcelona nie gra już na siłę środkiem, szuka różnych rozwiązań. Dość powiedzieć, że we wczorajszym meczu z Atleti strzeliła gola(!) po szybkim kontrataku(!!) i po rzucie rożnym(!!!). Kilka miesięcy wcześniej byłoby to kompletnie niemożliwe. Moim zdaniem kluczem było dojście w końcu do formy Busquetsa i kapitalna gra el tridente M-N-S. Busquets w końcu przypomniał sobie swoją grę za najlepszych lat i znowu ma wiele, ważnych odbiorów i jest skałą nie do przejścia na środku. Suarez może i ma jeszcze kłopoty z przyjęciem piłki, marnuje dużo okazji, ale ma to 'magiczne dotknięcie' które pozwala mu asystować tak jak wczoraj przy golu Neymara na 1-1. Właśnie, Neymar. Rany koguta, ależ on złapał dyspozycję. Szybki, zwinny, nieprzewidywalny. Przestał się 'rzucać' po każdym kontakcie. Nabrał masy mięśniowej, dorósł i teraz to on potrafi przestawić rywala. Strzela, podaje, asystuje. Lider pełną gębą. Za 2-3 lata złota piłka dla Neymara jak najbardziej w zasięgu. On nie stoi w miejscu, cały czas się rozwija. A Messi? Od mundialu był w dobrej dyspozycji, ale teraz jest w topowej formie. To on z Neymarem trzymają atak FCB w ryzach. Messi zaczął się cieszyć grą, bierze na siebie ciężar rozgrywania piłki, znów jest wszędzie sprawiając cały czas kłopoty defensywie rywali. Najlepiej ujął to wczoraj Diego Simeone: "Sam Leo Messi jest bardziej niebezpieczny niż trio Cristiano Ronado - Karim Benzema - Gareth Bale". Fajną sprawą jest również, jego chemia w kontaktach z Neymarem i Suarezem. Rozumieją się bez słów i każdy z nich idealnie przewiduje następny krok jaki wykona kolega z drużyny. Cieszy również ogarnięcie się Alvesa, który zaprzestał wrzutek do 'nikogo' w polu karnym i zaczyna grać na miarę najlepszego prawego obrońcy świata, jakim był przez długi czas. Cichym bohaterem sezonu na razie jest Alba, który haruje za dwóch, i jest dosłownie wszędzie. Jego wczorajsze włączenie się do akcji przy golu na 3-2 przebija pendolino w każdym aspekcie. 10-15 sekund? tyle mu zajęło przemieszczenie się z jednego pola karnego do drugiego. Jeszcze słówko o Ter Stegenie. On powinien być pierwszym bramkarzem. Z całym szacunkiem do Bravo, który niemal Niemcowi nie ustępuje, ale detale mogą ważne w najważniejszych meczach. Te detale są po stronie Niemca. Chodzi mi o grę nogami i grę na przedpolu. Ter Stegen gra nogami obecnie najlepiej na świecie, każde zaczęcie gry od bramki jest zagrożeniem dla rywali. Wczoraj mógł zaliczyć kapitalną asystę, ale
Barcelona mam nadzieję, wkroczyła na ścieżkę zwycięstw. Nastroje w Katalonii trochę uspokojone, przynajmniej do dwumeczu z Manchesterem City. Jeśli FCB potwierdzi w tym dwumeczu że jest zdolna do naprawdę wielkich meczów, to w tym sezonie może zdarzyć się wszystko łącznie z potrójną koroną, w co głęboko wierzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz