sobota, 31 stycznia 2015

W co gra Widzew?

W Widzewie albo nie mają świadomości w jakiej sytuacji znajduje się klub i jaką ma obecnie opinię albo mają tyle odwagi że nie przejmują konsekwencjami swoich czynów.
   Wczoraj minął termin zgłoszenia stadionu wyznaczony przez PZPN, a Widzewie nadal nihil novi.
   Odpadły obiekty w Piotrkowie( klub chciał sfinansować dopasowanie obiektu do I ligi, ale      rozmowy trwały za długo i władze Piotrkowa powiedziały 'nie), władze Łodzi chciały sfinansować przystosowanie SMS w Łodzi do I ligi, ale Widzew kręci strasznie nosem. Plotka głosi, że miasto chciało to sfinansować ze środków na...budowę stadionu Widzewa. I w ten argument mogę uwierzyć, bo wtedy możliwe że budowa stadionu by się znowu przesunęła. Jednakże w zdrowym układzie na linii miasto-klub powinno być tak, że miasto nie dokłada do niczego co związane z klubem. Klub powinien utrzymywać się sam, a jak tego nie potrafi to niech gra w III czy IV lidze gdzie koszty utrzymania klubu są dużo niższe. Widzew najchętniej grałby w Byczynie, ale na to co zrozumiałe nie zgadza się PZPN. Bo jaki interes miałby w grze Widzewa w takiej dziurze( z całym szacunkiem dla Byczyna)? Żaden. Widzew też by nie wyszedł nawet na '0', bo stadion jest bardzo mały i wpływy z biletów nie byłyby większe od kosztów.  PZPN ma w sobie dużo dobrej woli, chciał przyjechać i zwizytować stadion SMS w Łodzi, ale Widzew nie za bardzo ma chęć grać w tym mieście delegacja PZPN zrezygnowała z przyjazdu. Widzew musi zrozumieć, że są w momencie w którym kręcić nosem nie mogą. Nie dość, że termin zgłoszenia minął wczoraj to sytuacja w tabeli i sytuacja finansowa też wygląda fatalnie. Jak ten impas może się skończyć, tego nie wiadomo. Ale Widzew musi iść na kompromis bo może się skończyć źle. Bo wątpię aby planowali się wycofać z rozgrywek, skoro zatrudnili trenera Stawowego, pojechali na obóz do Turcji, planują transfery. Michał Kulesza, rzecznik Widzewa, nie chce rozmawiać na ten temat, mówi  krótko: 'poinformujemy'. Ciekawe czy będzie jeszcze o czym, bo PZPN w nieskończoność czekać nie będzie.

czwartek, 29 stycznia 2015

Kompletna metamorfoza czyli od Bernabeu do Calderon

Ależ ten futbol jest przewrotny.Gdyby ktoś po meczu z Realem, w którym Barcelona przegrała 1-3 powiedział mi, że Barcelona będzie w 1/2 Pucharu Króla( grając na dobrym poziomie!) a nie będzie tam ani Realu ani Atletico to bym mu chyba delikatnie zwrócił uwagę że jest niespełna rozumu. Ale futbol ma już to do siebie, że wszystko potrafi się zmienić w ciągu kilku tygodni. Ileż to było takich sytuacji, że zespół który miał szansę na mistrzostwo, puchar kraju i puchar europy w kilka dni przegrywał wszystko( vide Benfica sezon czy dwa temu która 2 razy straciła decydujące bramki w lidze i w LE już w doliczonym czasie gry).
 Barcelona po meczu w Madrycie w którym zagrała bardzo przeciętnie, grała coraz gorzej( wyjątkami 3-1 z PSG i 1-0 z Valencią). A kulminacją słabej gry był mecz z Realem Sociedad 4 stycznia przegrany przez Barcę 0-1. I ten wynik to najniższy wymiar kary. Oczywiście po tej 'wpadce' od razu odezwały się gazety które zaczęły wyciągać konflikty z szatni, ultimatum Leo itd. I kiedy wydawało się, że Enrique zostanie zwolniony, nagle wszystko się zazębiło. Pojęcia nie mam co się stało po tym nieszczęsnym Sociedad, ale Barcelona zaczęła nagle grać tak jak powinna. Nie dowiemy się raczej  czy to pogodzenie się Messiego z Enrique, czy Enrique nagle zrozumiał że nie zawsze rotacje są okej czy to ktoś z tylnego fotela steruje zespołem. A może to była zaplanowana zwyżka formy? Meczami z Elche( 4 mecze w krótkim odstępie, bilans 18-0) i Atletico( 3 mecze, trzy przekonujące wygrane) Barcelona pokazała, że z nią nadal się musi liczyć każdy. Szczególnie meczami z Atleti Barca mi zaimponowała. Drużyna Enrique ma dużą łatwość dostosowywania się do gry rywala, czego nie potrafiły drużyny Taty Martino czy Tito. Barcelona nie gra już na siłę środkiem, szuka różnych rozwiązań. Dość powiedzieć, że we wczorajszym meczu z Atleti strzeliła gola(!) po szybkim kontrataku(!!) i po rzucie rożnym(!!!). Kilka miesięcy wcześniej byłoby to kompletnie niemożliwe. Moim zdaniem kluczem było dojście w końcu do formy Busquetsa i kapitalna gra el tridente M-N-S. Busquets w końcu przypomniał sobie swoją grę za najlepszych lat i znowu ma wiele, ważnych odbiorów i jest skałą nie do przejścia na środku. Suarez może i ma jeszcze kłopoty z przyjęciem piłki, marnuje dużo okazji, ale ma to 'magiczne dotknięcie' które pozwala mu asystować tak jak wczoraj przy golu Neymara na 1-1. Właśnie, Neymar. Rany koguta, ależ on złapał dyspozycję. Szybki, zwinny, nieprzewidywalny. Przestał się 'rzucać' po każdym kontakcie. Nabrał masy mięśniowej, dorósł i teraz to on potrafi przestawić rywala. Strzela, podaje, asystuje. Lider pełną gębą. Za 2-3 lata złota piłka dla Neymara jak najbardziej w zasięgu. On nie stoi w miejscu, cały czas się rozwija. A Messi? Od mundialu był w dobrej dyspozycji, ale teraz jest w topowej formie. To on z Neymarem trzymają atak FCB w ryzach. Messi zaczął się cieszyć grą, bierze na siebie ciężar rozgrywania piłki, znów jest wszędzie sprawiając cały czas kłopoty defensywie rywali. Najlepiej ujął to wczoraj Diego Simeone:  "Sam Leo Messi jest bardziej niebezpieczny niż trio Cristiano Ronado - Karim Benzema - Gareth Bale". Fajną sprawą jest również, jego chemia w kontaktach z Neymarem i Suarezem. Rozumieją się bez słów i każdy z nich idealnie przewiduje następny krok jaki wykona kolega z drużyny. Cieszy również ogarnięcie się Alvesa, który zaprzestał wrzutek do 'nikogo' w polu karnym i zaczyna grać na miarę najlepszego prawego obrońcy świata, jakim był przez długi czas. Cichym bohaterem sezonu na razie jest Alba, który haruje za dwóch, i jest dosłownie wszędzie. Jego wczorajsze włączenie się do akcji przy golu na 3-2 przebija pendolino w każdym aspekcie. 10-15 sekund? tyle mu zajęło przemieszczenie się z jednego pola karnego do drugiego. Jeszcze słówko o Ter Stegenie. On powinien być pierwszym bramkarzem. Z całym szacunkiem do Bravo, który niemal Niemcowi nie ustępuje, ale detale mogą ważne w najważniejszych meczach. Te detale są po stronie Niemca. Chodzi mi o grę nogami i grę na przedpolu.  Ter Stegen gra nogami obecnie najlepiej na świecie, każde zaczęcie gry od bramki jest zagrożeniem dla rywali. Wczoraj mógł zaliczyć kapitalną asystę, ale Stevie Wonder, ślepiec z gwizdkiem, sędzia odgwizdał spalonego którego nie było. Tak samo wyjścia do piłki, Ter Stegen nie kalkuluje tylko rusza na futbolówkę nie patrząc na okoliczności. To bardzo cenne u bramkarzy.  Sędziowanie w ogóle w tym sezonie( a raczej szczególnie w tym sezonie) w La Liga jest skandaliczne. Nie ma meczu bez błędu sędziego. Wczoraj była kumulacja wszystkiego co złe u sędziów. Najpierw przyzwolenie na brutalną grę Atletico, potem najpierw niesłusznie odgwizdany karny a następnie nie podyktowany słuszny karny. W II połowie brak czerwonej kartki dla Ardy Turana za rzut butem i pozwalanie na polowanie piszczele szczególnie Messiego i Neymara. Sędziowie spieprzyli wszystko, co można było. Na koniec słówko o tym co prezentowali wczoraj gracze Atleti. Spotkałem bardzo fajne określenie na temat tego co robi Simeone w Madrycie: Simeone jak Frankenstein - wyhodował potwora i stracił nad nim kontrolę. Coś w tym jest. Atletico po utracie gola na 1-1 przestało myśleć o awansie, zajmując się przeszkadzaniem i polowaniem na kontuzje rywali. Jak że mi to przypominało Gran Derbi za czasów Mourinho w Realu. Całe szczęście, że nikt nie doznał kontuzji wczoraj. Atleti musi zrozumieć, że futbol to nie tylko zwycięstwa. Trzeba umieć przegrywać, i okazywać szacunek rywalowi. Atletico nie potrafi na razie ani jednego ani drugiego. Przed Simeone znów dużo pracy, tym razem w kwestii mentalnej.

 Barcelona mam nadzieję, wkroczyła na ścieżkę zwycięstw. Nastroje w Katalonii trochę uspokojone, przynajmniej do dwumeczu z Manchesterem City. Jeśli FCB potwierdzi w tym dwumeczu że jest zdolna do naprawdę wielkich meczów, to w tym sezonie może zdarzyć się wszystko łącznie z potrójną koroną, w co głęboko wierzę.
             




czwartek, 15 stycznia 2015

O gali mistrzów sportu i klubach w których nic nie jest normalne słów kilka...

Za nami gala mistrzów sportu 2015. Tym razem wyjątkowo bez triumfu Justyny Kowalczyk. I bardzo dobrze. Bo wybranie Justyny( do której mam ogromny szacunek) byłoby dużą krzywdą zarówno dla Kamila Stocha( zwycięzca PŚ, 2-krotny mistrz olimpijski), dla Wlazłego( Mistrz Świata, MVP MŚ) a a nawet dla Bródki czy naszych kolarzy. Osobiście wybierałbym między Stochem a Wlazłym, podobnie jak było na gali. Ostatecznie wybrano Stocha co cieszy bo może to choć na chwilę uciszy hejterów skoków narciarskich, którzy uważają tę dyscyplinę za niepoważną i marginalną. Wlazły również zasłużył na triumf, ale zdecydowały detale, m.in trudność drogi do wywalczenia medalu.
  Niektórych dziwi dopiero 9 miejsce Lewandowskiego. Ale to miejsce adekwatne do tego co prezentował w zeszłym roku. Lewy został królem strzelców Bundesligi, ale rywali do tytułu za dużo nie miał.  W Lidze mistrzów dużo poniżej oczekiwań i odpadnięcie już w 1/4. W Pucharze Niemiec oklep od Bayernu w finale, aczkolwiek BVB dzielnie trzymała się aż do dogrywki. A po przenosinach do Bayernu, nie jest już tym samym typem piłkarza co w Dortmundzie. Moim zdaniem to właśnie kluby typu BVB będą idealne dla Roberta, bo to piłkarz pod którego musi być ustawiona cała gra. Jeśli ma grać dla drużyny, znika i traci dużo ze swoich umiejętności. Więc raczej trzeba być gotowym na to, że będzie tłem dla pozostałych. Ale jego rola w Bayernie będzie ważna. A wracając do gali, TVP nie ma zbyt dobrych konferansjerów do prowadzenia imprez. Kurzajewski to nieśmieszna pomyłka, która za dużo chyba podpatruje Karola Strasburgera i próbuje być śmieszny na siłę, a Babiarz to jednak nadaje się do studia przed zawodami a nie do prowadzenia imprez. Nie ten rodzaj energii itd. Kamil Stoch wyszedł na scenę i w chwilę pokazał prowadzącym co to znaczy poczucie humoru na poziomie.

  Zmieniając temat. Barcelona ku zdziwieniu wielu, zdołała pokonać Atletico. Tym razem maszyna losująca Luis Enrique trafił ze składem i Barcelona zagrała w takim składzie jakim powinna grać od początku. Tylko ten Mascherano na stoperze... Dobrze, że Atletico było zajęte polowaniem na piszczele graczy FCB  a nie grą, bo na pewno po którymś z kolei rzucie rożnym któryś z graczy Atleti przeskoczyłby argentyńskiego krasnala i strzelił bramkę.  Jeśli to Luis Enrique  zmotywował zawodników przed meczem, to duży szacunek bo tak dobrze grającej i biegającej MĄDRZE po całym boisku Barcy to dawno nie widziałem, chyba od 4-0 z Milanem.  Pytanie tylko czy Enrique ma w ogóle jeszcze jeszcze władzę nad szatnią, czy utracił ją próbując dotrwać do końca sezonu z jak najlepszymi wynikami. Bo to, że utracił autorytet( a kiedykolwiek w ogóle go miał w FCB?) to nie podlega dyskusji. A w ogóle to powtarza się sytuacja z Romy. Tam też szybko chciał wprowadzić swoje rządy, i pokłócił się z największą gwiazdą( w Romie z Tottim a w Barcelonie z Messim) wylatując z hukiem po niedługim czasie. Do Enrique musi dotrzeć, że i klub i kibice w konflikcie trener- największa gwiazda nigdy nie staną po stronie trenera. Za równo Totti i Messi w swoich klubach są ponad wszystkimi, są 'nietykalni'. Klub nigdy sam z siebie ich nie zwolni, bo kibice by ich zlinczowali, a to oni są gwarantem pełnego stadionu i wpływu z biletu. Bartomeu jest nieudacznikiem i nie ma pojęcia o futbolu, ale nie jest niespełna rozumu. Będzie chciał aż do letnich wyborów zostać na stanowisku, i 'wycisnąć z tego jak najwięcej'. Sprzedaż Leo, o czym się mówiło to byłby natychmiastowy koniec jego urzędu. A co do Leo, to on jest w takiej sytuacji w jakiej był Guardiola: sam sobie musi być sterem, okrętem i rzecznikiem bo ani klub ani trener ani koledzy( nieśmiałe bronienie Leo przez Xaviego w co którymś wywiadzie to za mało) nie dają mu wsparcia. Guardiola też go nie miał, i w końcu miał psychicznie wszystkiego dość, więc zdecydował się na odejście. Czy Leo zrobi tak samo? Trudno powiedzieć, mało klubów będzie stać na jego transfer. Ale jeśli Barca zaliczy kolejny sezon bez trofeów a wybory pójdą w złą stronę, to Leo może stracić cierpliwość jak Guardiola, i odejść tam gdzie będzie chroniony z każdej strony. Pierwsze oznaki tracenia cierpliwości było już widać w wywiadach po meczu z Atletico, gdzie Leo kolejny raz musiał sam prostować wszystkie bzdurne plotki o przejściu do Chelsea czy Manchesteru City.  Atletico natomiast zagrało najbardziej chamski, prymitywny futbol jaki ostatnio widziałem. To są właśnie ekipy Simeone, kiedy nie idzie zaczyna się jatka i brutalna gra. Za ten faul na Neymarze to piłkarz Atletico nie dość że powinien zarobić czerwoną kartkę to jeszcze kilku tygodniową dyskwalifikację. A wszystkich przebił Juanfran, który wszedł na poziom skretynienia i zidiocenia Arbeloi.  Takie mecze po prostu nie przystoją Mistrzom Hiszpanii. Dziś rewanż z Realem Madryt ( 2-0 dla Atletico w pierwszym meczu) i kości pewnie znów bedą trzeszczeć.

Jeszcze słówko o Koronie. To jest patologia, żeby klub żebrał w kasie miasta o kasę na bieżące funkcjonowanie ekipy. Nie stać cię na ekstraklasę, bo nie potrafisz/nie chce ci się znaleźć sponsora, to spadaj do niższej ligi, gdzie wymagania są niższe albo przestań bawić się w posiadanie klub piłkarskiego. Nigdzie w poważnej lidze na świecie nie ma sytuacji, aby miasto utrzymywało klub.

środa, 7 stycznia 2015

Muzyka na świecie w 2014- podsumowanie.

Jako, że mamy już 2015, pora podsumować single i płyty na świecie. Rok 2014 nie był wcale, aż taki zły w porównaniu z 2013. W przeciwieństwie do 2014 w Polsce  pojawiło się kilku nowych, świetnych muzyków. Ale do rzeczy. 


TOP 5 Singli 2014: 

5. Ed Sheeran- ' I See Fire'. Ed Sheeran, to taki typowy 'chłopak z sąsiedztwa'. I jego muzyka jest taka sama jak on. 'I See Fire' to bardzo fajny motyw na gitarze akustycznej, który zostaje w pamięci. Idealnie wkomponowuje się w klimat Hobbita. Ten utwór zapewni mu popularność do końca życia. Plus dla Edda również za barwę głosu, która jest idealna do takich kompozycji. 

4. Coldplay- 'O'.  Jakoś nigdy nie byłem przekonany do Coldplay. Nie jestem przekonany nadal, i cały czas śmiać mi się chce gdy ktoś mówi że to zespół rockowy. Ale kompozycja 'O' jest śliczna. Piękny motyw na fortepianie, z dobrym motywem wokalu w tle. Można odpłynąć przy tym utworze, ale do statusu przebojów jak 'Viva la vida' czy ' Paradise' to temu utworowi daleko. 

3. AC/DC- 'Play Ball'. AC/DC jest w najwyższej formie, singiel który poziomem sięga do największych dokonań i hitów zespołu. Kawał dobrego rocka, zespoły, które nadal grają i są podobne stażem do AC/DC powinni brać z zespołu przykład. 


2. Fink -'Shakespeare'. Moje odkrycie 2014. Singiel 'Shakespeare' to przejmujący motyw na akustyku. Utwór opowiada o wrażeniach z przeczytania 'Romeo i Julia' Szekspira. Fajny tekst, ubrany w bardzo dobrą muzykę, i świetną interpretację. Fink może na stałe wejść do ekstraklasy najnowszą płytą 'Hard Believer', z której ten utwór pochodzi. 



1. Indila- 'Dernière danse'. Ależ ta dziewczyna narobiła zamieszania swoim debiutem. Mimo iż jest Francuzką, to w jej muzyce i sposobie śpiewania słychać wyraźnie akcenty arabskie ( ma korzenie algiersko-kambodżańsko-egipskie). Singiel ten jest bardzo klimatycznym utworem, utrzymanym w stylu klasycznym. Jeśli Francuzi zdecydowali by się wysłać Indilę na Eurowizję, to Indila nie miałaby sobie tam równych. Śliczne, nostalgiczne klimaty. Pop na światowym poziomie z kapitalnymi wpadającymi w ucho melodiami. 


TOP 4 płyt 2014

4.  Indila- 'Mini World'. Magiczna płyta, zdecydowanie. Gdyby wszystkie popowe wydawnictwa były takie jak ta płyta, to może Eurowizja byłaby traktowana dużo poważniej. Oprócz kapitalnego głosu i interpretacji Indili, osobne brawa dla kompozytorów utworów z płyty. Doskonałe aranżacje. Czekam z niecierpliwością, jak dalej się rozwinie droga muzyczna tej sympatycznej Francuzki. Między magią i nostalgią a kiczem jest cienka granica. 

3. Eric Clapton- 'The Breeze: An Appreciation Of JJ Cale'.  Płyta w hołdzie  J.J Cale'a- byłego współpracownika Claptona. Za co się Eric nie bierze, wszystko jest na poziomie co najmniej solidnym. 51 minut blues-rocka na poziomie osiągalnym dla małej rzeszy muzyków. 

2. AC/DC - 'Rock or Bust'. AC/DC  jest w życiowej formie. Kiedy wracali w 2008 r., myślałem że to będzie odcinanie kuponów od sławy, a oni wydają kolejne płyty. Każda lepsza od poprzedniej. Takie zespoły jak AD/DC czy Black Sabbath pokazują że Hard Rock w starym wydaniu nadal ma rację bytu. Niech polskie zespoły rockowe o uznanym stażu( Dżem, Perfect itd.) biorą z AC/DC przykład bo trochę stoją w miejscu. 

1. Pink Floyd- 'The Endless River'. Płyta roku, i jedna z lepszych o ile nie najlepsza płyta Pink Floyd. Tą płytą zespół pokazał, jak pięknie, przystępnie można pokazać i zagrać muzykę ambientową. Pink Floyd na płycie pokazali że instrumentalnie należą do ścisłego topu. Nie trzeba wcale wzniosłych i patetycznych tekstów, wystarcza ich gra i pasja do tego co robią. Gilmour to obok Marka Knopflera absolutny nr 1 wśród gitarzystów a Wright mimo iż zmarł w 2008 to duchem jest obecny przy słuchaniu tego działa. Absolutna maestria. Płyta którą trzeba mieć w bibliotece. W ramach ciekawostki można dodać, że w Talkin' Hawkin' można usłyszeć głos brytyjskiego fizyka Stephena Hawkinga.