piątek, 30 listopada 2012

Statystyki, Statystyki cz.2

Witajcie! z okazji pęknięcia bariery 18000 odtworzeń na last.fm, dzisiejszy wpis będzie poświęcony w całości statystykom. Okres obejmie minione pół roku.

Najczęściej słuchani artyści/zespoły :
15. Paolo Nutini (70 odtworzeń)
14. Eric Clapton ( 74 odtworzenia )
13.Queen (80 odtworzeń)
12. Norah Jones (82 odtworzenia)
11. Ania Kłys (83 odtworzenia)
10. Strachy na Lachy (86 odtworzeń)
8. Elektryczne Gitary (102 odtworzenia)
8. Katie Melua (102 odtworzenia)
7. Maciej Balcar (111 odtworzeń)
6. Stanisław Soyka (119 odtworzeń)
5. T.Love (138 odtworzeń)
4. Avril Lavigne( 140 odtworzeń)
3. Myslovitz (262 odtworzenia)
2. happysad (502 odtworzenia) 
1.Dżem (696 odtworzeń)
 Najczęściej słuchane albumy artystów/zespołów z pierwszej "3" :
Myslovitz:

3.Korova Milky Bar( 26 odtworzeń)
2.The Best of Myslovitz (28 odtworzeń)
1.Miłość w Czasach Popkultury (79 odtworzeń)

Jak widać, najlepszy moim zdaniem album Myslo, zdecydowanie góruje nad innymi płytami)




happysad: 

3. Na żywo w studio (28 odtworzeń)
2. Wszystko jedno ( 42 odtworzenia)
1. Nieprzygoda (123 odtworzenia, jest to najczęściej słuchana płyta ogółem)

Nieprzygoda, która była najczęściej słuchana, podczas poprzedniego podsumowania, jest najbardziej dojrzałą z płyt, które zespół ze Skarżyska- Kamiennej wydał. Możliwe, że przy następnym podsumowaniu, do pierwszej trójki wejdzie "ciepło-zimno".

Dżem: 

3. 2004 ( 27 odtworzeń)
2. Akustycznie(suplement) - 33 odtworzenia
1. Muza (81 odtworzeń)

Przy Dżemie, również bez zaskoczeń, Muza jest najlepszą  z 2 płyt wydanych z Maćkiem, obydwie "rozdziela" akustycznie(suplement), która jest najlepszą pod względem muzycznym płyt z Ricardo.

Najczęściej słuchane utwory:

3. Mr. Big vel Cat Stevens- Wild World ( 32 odtworzenia)
2. Happysad- Zanim Pójdę (40 odtworzeń)
1. Myslovitz- My ( 49 odtworzeń, jeszcze raz dziękuje mojej koleżance, za przywrócenie mi fazy na Myslo :D)

Najlepszy debiut na liście słuchanych :

* Gabrielle Aplin, za fantastyczny singiel "Home", i fantastyczny,oryginalny głos
* Birdy, za fantastyczny głos, i niezwykłą dojrzałość w wieku zaledwie 16(!) lat
* Nina Nesbitt, za singiel  "Glue", który raz posłcuchany, nie wyjdzie z głowy. Wiążę z  nią ogromne nadzieje.
* Zabili Mi Żółwia- polska grupa rockowa/ punk- rockowa, która kompletnie zawojowała mój umysł utworem "wiosna"
Chciałem dać też jakiegoś mężczyznę, ale nie ma kogo dać, z braku laku można dopisać Piotrka Karpienię, za singiel "Zagubiona".

Największe postępy :
Nikt, z młodych wykonawców, nie poprawił ani nie osłabił swoich osiągnięć, więc wpisuje Happysad, który wydał najbardziej dojrzałą( obok "Nieprzygody") płytę, która śmiało może być płytą 2012 roku.



Nadzieja na lepsze:

Birdy. Mam nadzieję, że z biegiem lat nie straci swojej autentyczności i prawdziwości, bo jak na razie jest artystką kompletną, z zadatkami na artystkę wybitną, która może zawojować świat.

 

Najbliższy wpis, to recenzja, prawdopodobnie T.Love- Old is gold.


P.S. Z dużym zadowoleniem przyjąłem informację, o nagrywaniu płyty przez Paulinę Lendę, która ma jeden z najbardziej oryginalnych głosów w Polsce. Oby jej się udało.




niedziela, 25 listopada 2012

Mela Koteluk - Spadochron

Nie bardzo byłem przekonany do Meli Koteluk, większość mi odradzała jej twórczość, żeby niby nudna i twórna. Zaryzykowałem, kupiłem płytę, polecaną przez trójkę, chyba jedyne obok eski rock(od czasu do czasu) radio z MUZYKĄ. I jest to jeden z moich najlepszych zakupów w tym roku. Muzyka Meli, nie jest banalna ani muzycznie ani tekstowo. Mela chce pokazać tą płytą wszystkie swoje możliwości. I udaje jej się to, ale mam cały czas nieodparte wrażenie, że to w tej młodej dziewczynie drzemią nieograniczone możliwości wokalne jak i aranżacyjne.
 Na płytę składa się 12 utworów, 11 z nich jest po polsku, a ostatni dwunasty utwór jest w języku angielskim ("In the meantime"). Mela jako single wypuściła "Melodię Ulotną", który moim zdaniem będzie singlem 2012 roku oraz  "spadochron".
Koteluk na płycie, bawi się dźwiękami, mamy i fortepian, i gitary, i różnego rodzaju tzw. przeszkadzajki.
Podczas odsłuchu płyty, cały czas myślałem, kogo on mi przypomina. I doszedłem do wniosku, że muzycznie podobna jest do Susanne Sundfor z jej pierwszych płyt.
Podsumowując, na debiutanckiej płycie tej zdolnej artystki każdy znajdzie coś dla siebie. Aczkolwiek, widać że Mela czerpie dużo z tzw. muzyki alternatywnej i pewnie właśnie w tę stronę pójdzie. Mam nadzieję że ona wraz z Julką Marcell i Romantykami Lekkich Obyczajów(o których wkrótce u mnie więcej) będzie rządzić i dzielić sceną alternatywną nie tylko w Polsce.

ogólna ocena : 9.1/10 

P.S pisząc recenzję oglądam mecz Barcelony z Levante. W pewnym momencie po zejściu Daniego Alvesa, Barca zagrała 11(!) wychowankami. Coś niesamowitego. Madryt i reszta mogą się uczyć.

P.S.2 wiem co że to jedna z krótszych recenzji, ale ostatnio wogóle weny nie mam ;)


poniedziałek, 12 listopada 2012

Areosmith- Rocks(1976)

Szczerze powiem- nie planowałem tej recenzji. Przypadkowo zobaczyłem tę płytę w Empiku w promocji. Pomyślałem- wezmę, zobaczę co mają do zaoferowania ;). Nie byłem do tej pory zbytnio zasłuchany w Areosmith- znałem tylko "Crazy" i " I don't wonna miss a thing". I nic więcej.
Odpaliłem pierwszy kawałek- "Back in the Saddle", i wiedziałem że to będzie to . Utwór typowy dla lat 70, bardzo w swoich klimatach "Zeppelinowski".  I ten charakterystyczny wokal Steven Tylera. Cudo po prostu. Gitary też dały radę,bardzo dobre riffy. Drugi utwór- "Last Child", to utwór to typowy blues, i znów fenomenalne, powtarzane do znudzenia riffy. Podobnie jak "Back... " klimatem bardzo przypomina Led Zeppelin ale i black sabath w trochę łagodniejszej odsłonie. Rat's in the cellar- to zupełnie inny klimat.  Areosmith zrobiło trochę hałasu, i wzięło się za Hard Rock. Proste,rockowe riffy,rozmowa gitar. Klimaty które uwielbiam. Combination to również, hard rock ale znów bliski grupie z Londynu. Utwór to popis gitarzystów i basisty. Przesłuchałem utworu raz, drugi, potem trzeci. I myślę sobie o to właśnie chodzi w takim graniu. Podobne klimaty grali również Doorsi, ale i Breakout( na samym początku). Sick as a dog, zaczęło się partią gitary, a ile bodajże cytrą grającą w tle. Fajny pomysł na urozmaicenie płyty. Tekst utworu nawiązuje do niemożliwości wypowiedzenia uczucia przez młodego człowieka, który "zachowuje się jak zbity pies...". Po pierwszym przesłuchaniu byłem zdziwiony, ale nie takie dziwne teksty już słyszałem (vide "Love Story" Wilków czy "Glue" Niny Nesbitt").  Nobody's Fault to ostry,hardrockowy utwór, z (który to już raz?) świetną partią gitar jak to u Areosmith. Momentami, riffy przypominają mi Black Sabbath, nawet. Warto wyróżnić lekko psychodeliczny wokal Taylera. Get the Lead Out to dziwny utwór jak dla mnie, trudno go zaszufladkować. Ciekawy, powtarzalny riff, i znów psychodeliczny wokal Taylera. I tym razem popis perkusisty w tle. Tekst natomiast nawiązuje do... Booggie Wooggie. Dziwny,dziwny utwór. 
Lick and a promise, to typowo psychodeliczno-hardrockowy utwór.  Znów kapitalne partie gitar, pełen emocji wokal. I popisy basisty z perkusistą w tle. Utwór bliski klimatom the who(może trochę przesadziłem- nie wiem) czy pschychodelli doorsów. Słucha się fajnie. Płytę wieńczy Home Tonight.  Zaczyna się na rockowo, w pewnym momencie Talyor śpiewa tylko z pianinem elektrycznym, a potem znów wchodzi pełne instrumentarium. Ciekawie zbudowany utwór, z fajnym pianinem, które cały czas się przewija w tle. Utwór idealny na koniec koncertów, z możliwością rozdbudowania go na końcu. Ostatnie takty utworu, to już tylko popis muzyków, Taylor daje im możliwość po popisania się. 

Płyta mnie zaskoczyła, i to bardzo. Spodziewałem się że mi nie podejdzie, że męczarnią będzie  napisanie recenzji, nie mówiąc już o przesłuchaniu płyty. Na szczęście płyta daje mi to to co kocham w muzyce. Niebanalne teksty, świetne rockowe riffy i wspaniała warstwa intstrumentalna. Ale nie przypadkiem przecież płyta znalazła się na  176. miejscu miejscu listy 500 najlepszych albumów wszech czasów wg Rolling Stone. 

ocena: zastanawiałem się nad 10/10 ale ostatecznie  
9.4./10