sobota, 2 listopada 2013

O kadrze smutnego trenera i nowej kadrze słów kilka...

Po kompletnej klapie projektu kadry według Franciszka Smudy, 10 lipca 2012 miał być przełomowym dniem dla polskiej kadry. Waldemar Fornalik miał być lekiem na wszystkie problemy . I początek był obiecujący. Po falstarcie i porażce z Estonią(inna sprawa że w tym meczu brali udział przegrani zawodnicy Smudy z Euro) naprawdę gra kadry mogła rokować, i wtedy awans na brazylijski mundial był całkiem możliwy.
  Ale zaczęły się eliminacje. I pierwszy mecz okazał się Falstartem. Mimo, iż mecze na takich terenach jak Podgorica zawsze będą ciężkie, to naprawdę mogliśmy tam wygrać. Niestety, w pierwszej kolejności skuteczność, w drugiej żenująca gra w obronie, a w trzeciej idiotyzm Obraniaka pozwoliły nam tylko na remis. A ten mecz był do wygrania. Ale trzeba było wybiegać i wyszarpać to zwycięstwo. A z tym był problem przez całe eliminacje. Drugi mecz eliminacji - z Mołdawią na wyjeździe, jest z gatunku do zapomnienia. Wygraliśmy 2-0, 3 pkt zdobyte. I nadszedł ten mityczny mecz z Anglią na basenie narodowym, którym się wszyscy tak zachwycają. A prawda jest taka, że mecz bardzo przypominał ten z Czarnogórą. Gdybyśmy wybiegali ten mecz i zagrali agresywniej to Anglia nie zremisowałaby tego meczu.  To była najgorsza kadra albionu jaką widziałem od... od niepamiętnych czasów. Nie potrafili nam na poważnie zagrozić. Gdyby nasza największa 'gwiazda' Robert Lewandowski( o którym więcej później) wykorzystał swoje okazje to zdobylibyśmy 3 pkt i nasza sytuacja byłaby zgoła inna na samym końcu. Po meczu z Anglią właśnie się wszystko zaczęło sypać na dobre. Nie wiedzieć czemu, w pierwszym składzie na Ukrainę wyszedł nie powoływany wcześniej przez Fornalika Majewski. W obronie zagrał będący na obrzeżach poważnego futbolu Wasilewski, i olewający ostentacyjnie kadrę Boenisch. Skończyło się kompromitacją. Po siedmiu minutach było po meczu, Ukraińcy dwukrotnie ośmieszyli polską defensywę. Piszczek strzelił co prawda na 2-1, ale to był 'łabędzi śpiew' kadry w tym meczu, Ukraina dobiła nas jeszcze trzecią bramką. Kolejne okazje, których nie wykorzystał miał Robert Lewandowski. Oczywiście po meczu, co później stało się tradycją i trener i zawodnicy robili dobrą minę do złej gry, bredząc coś o 'dobrych momentach', 'braku szczęścia' i 'przyszłości kadry'. Jednak wszystkich przebił Andrzej Strejlau, który stwierdził że gramy już tak jak mieliśmy grać. Kilka dni później przyszedł mecz z San Marino, wygrany 5-0, i znów wszystko było okej. Przynajmniej według selekcjonera. Mecz z Mołdawią, miał być wygrany, mieliśmy zostać w grze o MŚ. Jak się okazało Mołdawianie wyszli zmotywowani na ten mecz i wyszarpali nam punkt. A mogli wygrać, ale świetnie bronił Boruc. Polacy znowu dali popis nieudolności w ataku marnując doskonałe sytuacje na wygranie. I prawdę mówiąc już po tym meczu powinno dojść do zmian w reprezentacji. Ale karawana jechała dalej. W kolejnym meczu- z Czarnogórą wreszcie dzięki uprzejmości obrońcy rywala przełamał się Lewandowski.  Ale oczywiście nie WF, gdyby nie zamieszał w obronie i wstawił Szukały na środek obrony. Na początku II połowy wydawało się, że możemy wygrać, ale z upływem minut oddawaliśmy pole rywalom i Czarnogóra grająca w praktycznie krajowym składzie mogła a nawet powinna wygrać, na szczęście byli bardzo nieskuteczni, więc piłkarze znów mogli mówić, że oni wierzą. Kulminacją naszej nieudolnej gry obronnej był mecz z San Marino. Na prawdę rzadko się zdarza aby poważna europejska reprezentacja, za jąką się nas uważa traciła gola z amatorami. Oczywiście WF nie dał szans młodym, zagrali 'sprawdzeni w bojach' zawodnicy. Na 2 ostatnie mecze powołania dostali Mariusz Lewandowski i Grzegorz Wojtkowiak. Komunikat był jasny. Kto żyw, niech rusza na pomoc kadrze! To nie mogło się udać i się nie udało.  W Kijowie przegraliśmy 0-1 i paradoksalnie to był najlepszy mecz s-kadry w eliminacjach. Przegraliśmy po błędzie Wojtkowiaka, rzuconego na lewą obronę, który nie sięgnął piłki. Ale wreszcie pojawiło się zaangażowanie i walka. Tylko co z tego, skoro było już pozamiatane. Z Anglią przegraliśmy 0-2 i dobrze że nie skończyło się wyżej. Bo Anglicy mieli tyle okazji, co nie mieli przez całe eliminacje. Po tym meczu nastąpił koniec krótkiego ale zapadającego w pamięć projektu Kadra Fornalika.

Co do Lewandowskiego, to nie trafia do mnie argumentacja, że nie strzela bo nie ma sytuacji, bo inni mu nie stwarzają. Bzdura. Miał 100% okazje i z Mołdawią, i z Anglią, i z Ukrainą i Czarnogórą. Trafił tylko 3 razy z amatorami z San Marino i Czarnogórą. To jak na poważnego napastnika to żenujący wynik. Ale Lewandowski nie widzi problemu u siebie. A powinien. Gdyby zaczęło mu zależeć, to wydaje mi się, że strzelił by przynajmniej 70% tego co miał. A może, rację ma jeden z dziennikarzy mówiąc, że lewy to typowy 'dobijacz' z pola karnego, i nie musi idealną sytuację przed pustą bramką aby trafić? Może przy Adamie Nawałce się odblokuje,  i zacznie grać na miarę talentu w kadrze. Może rozwiązaniem będzie drugi napastnik do pary?

Teraz wszystko zależy od Adama Nawałki. Już przy pierwszych powołaniach zadziwił. Powołał Ćwielonga z drugoligowego Bochum, który zbiera średnie recenzje za grę. Marcin Kowalczyk zbiera dobre recenzje za grę w Rosji, więc może będzie antidotum na środek defensywy w polskiej kadrze. Nie dziwi mnie za to brak Glika, z którego WF chciał na siłę zrobić przywódcę obrony, a wiadomo że takim nie będzie nigdy. Polska Kadra potrzebuje szybkich i zwinnych stoperów, Glik obraca się jak słoń w składzie porcelany( gol dla Anglii na 2-0). Jak na razie nowy selekcjoner dostaje ode mnie okres ochronny. Jeśli będzie logicznie wybierał zawodników, i sensownie poukłada taktycznie kadrę, to będę dużym zwolennikiem.

1 komentarz:

  1. Rzetelna ocena bieżących wydarzeń, jak i tych, o których już mało kto pamięta. Muzyką się nie interesuję tak wnikliwie jak autor, ale na wpisy sportowe zawsze odwiedzę profil, ponieważ warto.

    OdpowiedzUsuń