poniedziałek, 22 grudnia 2014

Kolejny złotousty "trener" czyli co złego to nie ja.

Jak dobrze, że istnieją  tacy ludzie jak Wojciech Stawowy czy Rafał Pawlak. Dzięki nim, tematów do pisania nigdy nie braknie. Pierwszy z wymienionych- obecny trener Widzewa wciąż upiera się, że w trzy lata zrobi w Łodzi Mistrzostwo Polski i Ligę Mistrzów. Ludzie, którzy twardo stąpają twardo po ziemi próbowali go delikatnie uświadomić, że to nie nierealne ale on się upiera że to jego cel. Pawlak natomiast udzielił portalowi 'Widzewiak' już po swoim odejściu wywiadu, który intryguje.
  Rafał Pawlak a i owszem przyznaje, że gra zespołu wyglądała nie najlepiej ale w drugiej części zdania dodaje że miał jakąś 'wizję' budowy drużyny. 'Uwielbiam takie ogólnikowe stwierdzenie. Mógł jeszcze dodać, że i tak nic z tego nie zrozumiemy. Ta wizja drużyny musiała być ukryta bardzo głęboko. Bo nikt jej nie widział. I przyniosła genialny bilans w postaci 12 porażek w 16 meczach.

Idźmy dalej. Pawlak wspomina: „Ruchy, które teraz dzieją się w klubie, są podobne do tych, które planowałem. One potwierdzają, że byłem na słusznej drodze” No patrzcie na geniusza! Nawet Przytuła czy inny Wąsikiewicz wiedzieli, że w Widzewie potrzeba zmian i nowych piłkarzy. Skoro Pawlak wiedział kogo dokupić, to czemu wyszło mu jak wyszło? Dalej były trener Widzewa, mówi: „Można mówić, że Tylak zdobył z tą drużyną więcej punktów. Rzeczywiście, zdobył. Ale można też zapytać zawodników, jak oceniają pracę za mojej kadencji i wcześniej. Myślę, że to lepszy miernik pracy.” No tak, jak mówi klasyk 'Hvj z wynikami'. Ważne że Pawlak lubił zawodników i miał lepsze anegdoty do opowiadania. A gdyby pozwalał zamiast wody pić browara na treningu, byłby ideałem.
  Dalej Pawlak mówi, że: „Ja ze swoim sztabem odnośnie jakości pracy nie mamy sobie nic do zarzucenia. Pewnie można było w kilku momentach podjąć inne decyzje.”
Czyli nic sobie nie zarzuca, ale jednak zarzuca. Gdzie tu sens, gdzie logika? Jest pewnie głęboko ukryta tak jak jego pomysł na grę Widzewa.
  Natomiast to co się dzieje w Widzewie, idealnie podsumowuje ten fragment wywiadu:
Wspomniał pan o braku lewych obrońców. Był przecież Del Toro. – To nie jest lewy obrońca. Na początku pracy z zespołem wziąłem tłumacza, żeby z nim porozmawiać. Okazało się, że on nigdy nie grał na boku obrony, tylko całą karierę był środkowym obrońcą. Sam był zdziwiony, że jest wystawiany na boku obrony. Ale on się komunikuje tylko po hiszpańsku, a nikt w klubie nie zna tego języka i nikt z nim nie rozmawiał. Dopiero z pomocą tłumacza rozwikłaliśmy tą zagadkę. Pytałem go, na jakiej podstawie tu się pojawił, skoro klub szukał bocznego obrońcy. Nie usłyszałem odpowiedzi, ale to świadczy o rzetelności niektórych menedżerów, którzy przysyłają zawodników na sztuki. To zresztą nie pierwsza taka sytuacja. Kiedyś to przerabialiśmy z Leimonasem i Lafrance`m. Oni też nie grali na swoich pozycjach i mój poprzednik o tym nawet nie wiedział

    Ten kto doprowadził do takich sytuacji w Widzewie, już nigdy, nigdzie NIE POWINIEN obejmować żadnej funkcji w żadnym klubie sportowym. Ściąganie piłkarzy, nie wiedząc gdzie i na jakiej pozycji ma grać. To horrendum, jak mawia Roman Kołtoń. Zawodnik ma płacone, tuła się po boisku kilkanaście razy, a dopiero później jednak okazuje się zupełnie innym typem piłkarza? Absurd goni absurd. Przecież on musiał przejść jakieś testy, sprawdziany przed podpisaniem umowy. To tylko pokazuje kto pracuje w klubie na najważniejszych stanowiskach. Na koniec wywiadu Pawlak wyraża nadzieję, że gdy po raz 3 obejmie Widzew, wyniki będą lepsze. Jedyne co może objąć Pawlak, to stanowisko magazyniera, albo portiera. Serce boli patrząc na to,co zostało z wielkiego klubu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz